9 lipca 2010

Przegląd prasy 09.07.10

Nadszedł czas na pierwszy odcinek "Prosektorium", a więc soundbastardowy przegląd prasy. Jako że prasy dużo nie czytamy, bo najnormalniej w świecie powoduje ona u nas odruchy wymiotne, to też często przeglądów robić nie będziemy. Tym razem jednak jest trochę materiału, który wpadł w nasze brudne łapska i postanowiliśmy zostawić na nim swój oślizgły, zaropiały i przegniły ślad. A przeglądane będą - skromnie - bo zaledwie dwie gazetki, najnowszy numer Mystic Art oraz ostatnie wydanie Kultury czyli dodatku do Dziennika Gazety Prawnej. Nie ma co zwlekać, bo jest na czym się znęcać. Jedziemy!




Mystic Art nr 51
W numerze ponownie i jak zwykle dość różnorodnie. Będzie można poczytać o Slayer, dość przyjemny (chociaż szkoda, że tak krótki) artykuł o Living Colour, krótką historię i prezentację coraz bardziej głośnego Them Crooked Vultures, w rubryce "Past Perfect" poczytamy o At The Gates, jest muzyczna wizytówka Toxic Bonkers, a obok mamy takie smaczki jak Totentanz, Dick4Dick, Coma. Z wywiadów mamy: poprzedzony artykułem o nowej płycie wywiad z perkusistą Rammstein, wywiad z Jonasem Renske z Katatonii, z Tytusem, z Jackiem Greckim z Lost Soul (bardzo krótki i raczej nieciekawy pod względem pytań, przewidywalny biorąc pod uwagę masę wywiadów jakich Jacek już udzielił w sieci), z Edem Warbym (tym razem reprezentującego The 11th Hour), z zespołem Arkona, jak zwykle ciekawy wywiad z Burtonem C. Bell'em, z Psycho (wokalistą Thy Disease), z Mouga, z Demonem z Frontside, z Robertem Gajewskim z Carnal, z wiecznie żywą Anją Orthodox, z zespołem None, z Baroness, z The Red Chord. Są tez wyjątkowe artykuły: "Dekada Metalu 2000-2009" oraz "Dycha czyli najbardziej niedocenione kapele". Ponieważ jestem miły, to zacznę od pozytywnych rzeczy.

Wywiad z Burtonem C. Bell'em (Fear Factory).
Przyznam, że bardzo fajny wywiad. Miło się czyta, pytania rzetelne i nie takie głupie. Co ciekawe wywiad przygotował ten sam pan (Zbigniew Zegler) co artykuł o Living Colour. Burton natomiast jest całkiem gadatliwy, zdradza dużo zakulisowych spraw dotyczących Fear Factory. Jest śmiesznie, jest poważnie, jest ciekawie. Wywiad ten rzuca światło na ostatnie poczynania Fear Factory i chociażby dlatego warto go poczytać.

maqu: pierwszy wywiad w polskiej prasie z Burtonem od czasu wydania zajebistej 'Mechanize' raczej warto.

Slayer
Bałem się, że będzie to artykuł głupi i pozbawiony sensu. Bo niby ile można pisać o Slayer tak, żeby było ciekawie? Co jeszcze można o nich napisać? i taki wydaje się ten artykuł trochę być, ale trzeba przyznać, że Łukasz Dunaj wyszedł jednak obronną ręką. Lubiłem tego gościa, kiedy pisał w Thrash'em All, zaraz po Darku Kempnym. W Mystic zauważyłem, że miewa słabsze momenty (a może to ja zacząłem inaczej patrzeć na sprawy?). Artykuł o Slayer jest krótki, dotyczy ostatnich wydarzeń w zespole, ostatniej płyty. To bardziej rozmyślania nad przyszłością zespołu i tym, co po nim pozostanie. W sumie nie najgorszy artykulik, ale absolutnie nic nie wnoszący i również nie pozostawiający nic po sobie.

Them Croocked Vultures
Dobrze, że jest ten artykuł. Szkoda, że nie ma takich więcej. Powinno się częściej pisać o dobrych i nowych kapelach, nie tylko tych znanych i najbardziej zwracających na siebie uwagę. Ale lukasz Dunaj ma u mnie plusa za to, że zdecydował się przedstawić czytelnikom ten zespół.

maqu: tutaj zdziwko na mojej twarzy, bo TCV mimo że jest supergrupą (Homme, Grohl i Jan Paul Jones) to nie jest wcale popularna w naszym kraju. Poklask.

At The Gates (Past Perfect)
I znowu Łukasz Dunaj. Uważam, ze dział "Past Perfect" to dobry pomysł Mystic. Fakt, że te artykuły są krótkie, okrojone, ogólnikowe, ale zawierają najważniejsze informacje i na dwóch stronach przedstawiają rzetelnie zespoły, które dziś już nie istnieją. Dobre dla młodych fanów, którzy niedawno zaczęli swoja przygodę z metalem. Dla bardziej doświadczonych maniaków artykuły te są zbędne.

Wywiad z Johnem Dyer Baizley'em (Baroness)
Dunaj przeprowadził fajny wywiad, ale znowu - czemu taki krótki? Zaledwie 6 pytań i jedna strona, podczas gdy taka Mouga dostaje dwie strony i 11 pytań. Dlaczego nie na odwrót? Ja odpowiedź znam, ale o tym potem. Mystic stanowczo za mało miejsca poświęca dobrym kapelom takim jak Baroness. Za mało.

maqu: Baroness jak mało który sludge'owy zespół zasługuje na dużo więcej miejsca niż dostał. ale chyba Mystic potrzebował kartek do promocji swoich psich gówienek. Ojej.

Ok, koniec pozytywów. Mógłbym tu jeszcze wymienić całkiem luźny wywiad z Titusem, dobry materiał o nowej płycie Rammstein dla fanów, oraz króciutki artykulik o Gov't Mule z okazji wydania dziewiątego albumu. Nie chcę jednak się już nad tym znęcać, bo nie chcę robić za reklamę Mystic Art. Przejdźmy do negatywnych spraw.


Dekada Metalu 2000-2009
Dunaj twierdzi, że wszystkie renomowane zachodnie czasopisma zrobiły swoje podsumowanie dekady "noughties", więc Mystic Art gorszy być nie może. No ok. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, jakie płyty zostały wymienione wśród "100 esencjalnych płyt dekady". Nie wiem czy jest to wybór Dunaja, Mystic czy wszystkich tych zachodnich renomowanych magazynów. Pozwolę sobie wymienić te, co do których mam największe wątpliwości.

Amon Amarth - With Oden On Our Side (2007)
Nie bardzo rozumiem z jakiej okazji ten album uznany został za esencjalny? Amon Amarth nagrywa właściwie ciągle takie same płyty, które mało się od siebie różnią. Fakt, ta może jest najbardziej dojrzała, być może najlepsza w dyskografii zespołu (nie wiem, bo nie lubię, przyznaję) ale gdzie tu esencja dekady? Może maqu mi wyjaśni, bo zupełnie tego nie widzę...

maqu: Nie wyjaśnię Ci, bo nie wiem. No dobra, powiedzmy ze na polu melodyjnego death metalu (a każdy bardziej rozwinięty bardziej od szympansa człowiek wie, że coś takiego jak melo-death nie istnieje i nie ma racji bytu) AA raczej przoduje, a 'WOOOS' to ich najlepszy album, ale żeby umieszczać go wśród najlepszych płytek metalowych dekady to jakieś srane nie halo...

Anthrax - We've Come For You All (2003)
Ja wiem, że była to wówczas pierwsza płyta Anthrax od 1998 roku, ale... czy to czyni ją esencjalną dla dekady? Zwłaszcza, że to nie jest najbardziej udana płyta zespołu, jest raczej umiarkowana.

maqu: Śmieszne, bo ten album jest po prostu zajebiście słaby! I żadne jęki że to pierwszy od 5 lat album Anthrax go nie ratują.

Arch Enemy - Anthems Of Rebellion (2003)
Naprawdę nie wiem gdzie tu jest ta istota dekady... zwłaszcza, że czas pokazał, że Arch Enemy szybko straciło na sile a ich wpływ na muzykę był... właściwie żaden. Ot kolejny melodyjnie grający zespół, z tą różnicą, że z wokalistką za mikrofonem. Pamiętam, że ta płyta była rozchwytywana, ale to było zwyczajne rozchwytywanie się jak przy każdej płycie, która trafia na zestawienia typu "płyta miesiąca" itp. Nic dziwnego, że była popularna zresztą skoro melodyjny death (sic!) i metalcore w tych latach miały swój czas. Krótki czas. Co z tego wynikło? Absolutnie nic.

maqu: Bez komentarza, bo jebnę.

Cannibal Corpse - Kill (2006)
Bez przesady, to dobra płyta, ale wielkiego szumu w dekadzie nie zrobiła. Już nie ważne czy w dyskografii Kanibali były lepsze płyty, czy nie. To po prostu kolejna, dobra death metalowa płyta z USA. Ja się pytam gdzie jest do kurwy nędzy Brain Drill z ich "Apocalyptic Feasting"? Bo co? Bo Płyta Brain Drill ma słabe recenzje na Metal Archives? Nie istotne jest czy się BD podoba czy nie - obiektywnie patrząc Brain Drill pociągnął ekstremalną muzykę do jeszcze większego ekstremum, przekroczył kolejne granice. Nikt tego nie zauważył? Jak się ma do tego "Kill"? Zwłaszcza, że sami muzyce Cannibal Corpse m.in. w Brain Drill widzą przyszłość death metalu. I nie wiem czy te słowa nie padły w wywiadzie dla Mystic Art...

maqu: Tutaj dopiero dojebali. 'Kill' znudził mnie po kilku przesłuchaniach a przebijają go nawet debiutanckie albumy undergroundowych kapel (że znów napomknę o Kataplexis). Nieporozumienie.

Deftones - Saturday Night Wrist (2006)
Przepraszam, co? Z jakiej okazji, bo chyba ominęło mnie jakieś święto. Ta płyta może i ciekawa dla fanów Deftones, ale na muzyce nie odcisnęła absolutnie żadnego piętna. A może się nie znam? Po prostu nie potrafię znaleźć powodu, dla którego ten album znalazł się w tym zestawieniu. To już chyba "White Pony" z 200 roku bardziej by się nadawało, bo chociaż Grammy dostało. Sądzę jednak, że Deftones w ogóle na tej liście nie powinno być. Mowa przecież o metalu...

Down III: Over The Under (2007)
Bez wątpienia najgorszy album Down. Owszem, dobry, ale w porównaniu z poprzednimi dwiema, ta płyta ma miejsce trzecie. Dziwne, że nie ma w zestawieniu esencjalnych płyt "II: A Bustle In Your Hedgerow" z 2002 roku. Przecież dla muzyki stoner/southern metal to właśnie ten album jest bardziej wartościowy, a nie "trójka". Czy trzeci album pojawił się na liście dlatego, że po nim Down pierwszy raz wystąpił w Polsce i nagle narobiła się masa fanów zespołu?

Hatebreed - Perserverance (2002)
Wszystko ok, Hatebreed zainspirowany silnie Slayer i Madball, był jednym z tych zespołów, które wzmocniły i spopularyzowały scenę nowoczesnego hardcore'a, tego "zmetalizowanego". Jednak prawdziwą popularność zespół zyskał wraz z wydaniem "Rise Of Brutality" z 2003 roku. A nie?

Nevermore - Dead Heart In A Dead World (2000)
A nie przypadkiem najlepszy i najbardziej doceniony ze wszystkich, będący w pełni perfekcyjnym albumem "This Godless Endeavor" z 2005, dla znacznej większości najlepszy album Nevermore?

maqu: Jeśli Nevermore to tylko 'GE' albo śmierć.

Pewnie inni znajdą w tym zestawieniu swoje kontrowersyjne perełki. Pozostawię to Wam, jeśli czasopismo wpadnie w Wasze ręce.


Dycha czyli najbardziej niedocenione kapele
Ciekawe zestawienie, aczkolwiek...

Testament
Dunaj tłumaczy, że zespół niesprawiedliwie potraktowany, bo zawsze za Wielką Czwórką. Ale to, dlaczego Testament był za Wielką Czwórką jest bardzo proste i fani thrashu wiedzą o co chodzi. To jest kwestia historyczna, w której istotną rolę odgrywają daty i popularność danych płyt, ich oddziaływanie na scenę. Jednak wrzucanie Testament z tego powodu do worka z niedocenionymi wydaje mi się być... niedorzeczne. Każdy słuchający i interesujący się muzyką metalową będzie i nigdy nie przestanie cenić Testament. To niezwykle popularna kapela, o której jest głośno, której losy obserwował świat metalowy przez 9 lat czekając z niecierpliwością na nowy album.

maqu: Testament niedoceniony? Pierdolenie, 'Legacy' to kult jak w pizdę strzelił, proponuję Panu Łukaszowi żeby się jebnął w głowę patelnią i powiedział jakiemuś fanowi Testament że płytki tego zespołu są słabo znane bo nie są wymieniane po "klasykach" Metalliki.


Suicidal Tendencies
To, że zespół z czasem słabł, nie znaczy, że jest niedoceniony. Po prostu nie potrafili podtrzymać swojej siły odpowiednimi płytami w późniejszym czasie. Ale prawdziwy fan tej muzyki będzie cenił Suicidal, którzy i tak są przecież popularni. Jeśli ktoś ich nie docenia, to jest po prostu ignoranckim idiotą, który muzykę zna tylko z internetu. Ale czy to jest fan muzyki? A to, że Suicidal Tendencies nie rozpoznają tępe laski na dyskotece, tak jak "Nothing Else Matters" Metalliki, to... chyba dobrze nie?

maqu: A tu się akurat zgodzę, jak na wkład w muzykę i jej jakość na pierwszych wydawnictwach, to ST jest zajebiście niedocenioną kapelą. To boli, ale wśród dzisiejszych gołowąsów nic mnie już nie zdziwi.

W zestawieniu pojawiają się jeszcze: The Hellacopters, the Answer, Budgie, Exhorder, Coroner, Sadist, Corrosion Of Conformity i Kobong.


Mouga
Ten wywiad promuję Mougę jako rewelację polskiej sceny, prawdziwy krok na przód na rodzimej scenie, sensacja itp. Pewnie, ze promuje, bo Mystic zawsze będzie promował swoje wydawnictwa. Może w Polsce Mouga to jakaś rewelacja, ale to tylko świadczy o słabej kondycji naszej sceny w takim razie, albo o tym, że mało kto chce tykać się pedalstwa. Muzykę jaką gra Mouga na zachodzie grało się już.... na przełomie ostatniej dekady XX w. i pierwszej XXI. Przykład? Glassjaw i ich debiut z 2000 roku. Po tej płycie taki melodyjny, alternatywny, post-hardcore punk z elementami tego, co popularne w latach 90'tych (np. Deftones) szybko znalazł swe ujście i tego rodzaju zespołów powstało sporo, chociaż Glassjaw bez wątpienia był najpopularniejszy. Słuchając tego co można znaleźć na You Tube i na myspace nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jet to nic więcej jak mniej chaotyczna podróba Glassjaw. A do tego jeszcze wyraźne zapożyczenia z Incubus... nawet wokalista śpiewa manierą wokalistów wspomnianych zespołów. Dużo też tutaj rżnięć z nowofalowych zespołów z tych gatunków z "core" na końcu... a to wnioski jedynie z myspace i YT. To ma być rewelacja sceny? Pierdolony żart panowie. To, że w Polsce dzieciaki pierwszy raz słyszą taką muzykę, to nie znaczy, że na świecie taka nie istniała. Czy my muzyczne "rewelacje" musimy odnosić tylko do rodzimej sceny? No tak, bo nazwanie Mougi "muzyczną rewelacją na skalę świata" byłoby sporym ryzykiem, które najpewniej by się nie opłaciło. Szkoda tylko, że zagraniczne wytwórnie podpisywały kontrakty z takimi zespołami już dawno temu... Smutne jest tez to, że podniecanie się dzieciaków Mouga świadczy jedynie o ich poważnej ignorancji i braku wiedzy o muzyce. Gdyby było inaczej wiedzieliby, że ten zespół to jedynie kalka tego, co już było...
maqu mylę się? Może masz inne zdanie?

maqu: To już słynna kilkuletnia propaganda Mystic Productions, który w swoim piśmie promuje każdą kapelę jaka sroce spod ogona wypadnie a której płyty wydają. W sumie to co się dziwić skoro to Mystica magazyn, ale niech nie pudrują gazetki reklamowej śmierdzącym talkiem rzeczowego, obiektywnego pisma. Mouga muzycznie klasyczne pato.


A teraz czas na...

Kultura - dodatek do Dziennika Gazety Prawnej

W tym dodatku jest recenzja nowej płyty Korn. Pisał ją najpewniej jakiś gimnazjalista, który Korna poznał wczoraj u kolegi na mp3. To, co można wyczytać w tej recenzji to absolutne bzdury, jakich dawno nie czytałem.

Po pierwsze:
Pan Jakub Demiańczuk uważa, że liczba "3" w tytule płyty ("Korn III: Remember Who You Are") sugeruje, że zespół traktuje ta płytę jako swoją faktyczną trzecią w kolejności (po "Korn" i "Life Is Peachy"). Czy aby na pewno? Pan dziennikarz twierdzi, że zespół w ten sposób przekreśla 15 lat swojej twórczości. HA! Okazuje się, że prawda jest trochę inna i bardziej skomplikowana. Otóż Korn w swojej dyskografii miał już dwie płyty zatytułowane "Korn" - debiut i album pozbawiony tytułu, znany po prostu jako "Untitled" (dla odróżnienia od debiutanckiej płyty). "Remember Who You Are" to trzeci z kolei album zespołu, którego nazwa brzmi po prostu "Korn" i stąd ta trójka. Podtytuł został dodany gratisowo, ale jak popatrzycie na okładkę to pierwsze rzuca się w oczy "Korn III" jako główny tytuł. Dlaczego zespół miałby przekreślać swoją działalność, która przyniosła mu największą popularność? Autor twierdzi, że ten album to czysta kontynuacja pierwszych dwóch płyt. Ja albumu słuchałem i... kompletna bzdura. Raz, że zespół, który nie jest w tym samym składzie co wtedy nie jest w stanie nagrać kontynuacji pierwszych dwóch płyt. Dwa, że ta płyta mało przypomina "klasyki" Korn. Jest nudna, nieciekawa i sporo w niej echa z ostatnich poczynań Davisa i spółki na płytach po "Issues".

Dalej autor tej recenzji pisze, że ostatnie dwie płyty Korn - "See you On The Other Side" i "Untitled" to - uwaga - "produkcje ambitne, przełamujące metalowe schematy"! Ciekawe jakie umysłowe schematy musiał przełamać pan Demiańczuk, żeby wymyślić tak poronioną teorię. To już nawet żal komentować, po prostu brak kompetencji pieprzonego "dziennikarza muzycznego".

maqu: Pan Demiańczuk tym samym przełamał schemat rzeczowości i obeznania w temacie zaczynając wolna amerykankę. Co? Nie wolno Wielkiemu Dziennikarzowi?

A swoje poważne dziury w wiedzy o muzyce udowodnił kolejną niespotykaną do tej pory teorią:
"Ros Robinson kiedyś wyprodukował jedne z najważniejszych płyt lat 90., METALOWE ARCYDZIEŁA, takie jak "Roots" Sepultury, "The Burning Red" Machine Head i genialne debiuty Korna, Slipknota i Soulfly". Ja przepraszam bardzo, nie chciałbym urazić, ale trzeba mieć mózg tył na przód wsadzony w dupę i sklepany przez naoliwionych kolegów pod prysznicem, żeby pisać pierdoły, że niby "The Burning Red" i "Roots" to metalowe arcydzieła. Panie Demiańczuk - chyba u Pana w domu i na podwórku wśród kolegów, którym dopiero zaczął się wąs sypać. Tego nawet nie można poważnie potraktować co Pan tutaj napisał.

maqu: Koleś wymienił najbardziej popularne albumy połowy lat '90 które jeszcze trochę dzwoniły w jego pustym łbie. Lepsze to niż jakby nic nie napisał. Czy na pewno?... Żartowałem.

Smutne jest to, że takie recenzje czytają ludzie. I potem dziwimy się, że młodzież gówno wie o muzyce, że pierdolą bzdury i powołują się na magiczne wyrocznie zwane "dziennikarzami muzycznymi". I taki koleś bierze kasę za pisanie takich bredni. To ma być "recenzent"... wstyd i metr żenady. Skoro tacy ludzie piszą o muzyce, to nie ma co się potem dziwić, że muzyka umiera... Nowa płyta Korn jest super, bo tak napisał facet w Dzienniku. Tragikomedia.

maqu: Dobrze chociaż że jest okazja do naprostowania takich kurwa pro-recenzentow, chociaż najprawdopodobniej i tak mają to w dupie nie wyściubiając nosa poza swoją wiedzę i oczywiscie, hehe, erudycję...

Za uwagę dziękują Sui i maqu

5 komentarzy:

  1. ale przecież "są wywiady"

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, duch mm ciągle silny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie sobie poczytać zabawne artykuły :D
    Szyderka na całego

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywiady są przecież najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. 54 year old Quality Control Specialist Harlie Worthy, hailing from Keswick enjoys watching movies like Doppelganger and Skateboarding. Took a trip to Major Town Houses of the Architect Victor Horta (Brussels) and drives a Chevrolet Corvette L88 Convertible. Szczegoly

    OdpowiedzUsuń