18 lipca 2010

Na grilla z gitarą

Z uwagi na gargantuiczne ilości promieni słonecznych wkurwiających swoją intensywnością, zaroiło się również od kameralnych (tych bardziej i mniej) imprez plenerowych wśród których prym wiodą grille i ogniska (oczywiście nie licząc rozpierdalania win po leśnych polankach). Nie mam pojęcia co za chory umysł zaryzykowałby metalową playlistę na grilla z ziomalami, ale jakby taki się znalazł to przedstawiam małą sciągę pomagająca rozkręcić sztywne grill-party, ewentualnie ognisko-party (szczególnie jak w Tesco kasa do alkoholi nieczynna). Ściąga posiada certyfikat Soundbastards gwarantując zimniejsze piwko (dla chłopców) i smaczniejszą kiełbaskę (to dla dziewczynek).





KORPIKLAANI
Nie mogłem inaczej zacząć tej listy. Korpiklaani nigdy nie zawodzi , szczególnie, że z ich tekstów można wyłapać naprawdę wyborne przepisy na pędzenie wódki z ziemniaków albo kwaszenie maślanki. W tej materii (paradoksalnie do ich jakości) wyróżniają się dwie ostatnie płyty. Odnotowano pojedyncze przypadki wpływania muzyki Korpiklaani na woltaż spożywanego piwa. Korpi to najlepszy sposób na świąteczne grille z dalekim wujostwem i przyjaciółmi ze wsi.


FINNTROLL
Kolejny stały punkt pijackich ognisk. Tutaj z kolei poczuć możemy klimat swojskiego targu na wsi u babci i za pomocą oczu wyobraźni zobaczyć Pana Franka grającego sobie na ganku na akordeonie przy którym siedzi Pani Zenia i sobie szydełkuje na, nomen-omen, drutach. Finntroll wspomaga też apetyt na wiejskie jaja oraz koper. Finntrolla źle znoszą kobiety w ciąży i narodowi socjaliści. Prawie identyczny efekt daje niemiecki Equilibrium.



THE MEADS OF ASPHODEL
Tutaj głównie pierwszy album plus kower Louisa Armstronga z 'damascus Steel'. Spokojnie można spuścić zasłonę na warstwę liryczną sugerującą raczej użycie pilum zamiast kija podczas obsmażania kiełbaski w ognisku. Słuchając kawałków z 'Excomunication...' widać wręcz dożynki w małej wioseczce pod lasem, stół ze świniakiem z upchanym jabłkiem w ryju i krzątaninę ludzi w śmiesznych ubraniach. Do słuchania tMoA polecam przytwierdzić do butów dzwoneczki a'la Święty Mikołaj (hohoho).


ROMPEPROP/COCK AND BALL TORTURE
Dobra impreza to nie tylko jedzenie i picie! Po obfitym posiłku warto by sie trochę rozruszać. Jak - najlepiej tańcząc. Rompeprop to najlepsza muzyka taneczna do suto zakrapianego grilla. Słynie ze swojej uniwersalności - do 'Vaginal Luftwaffe' tańczono już polkę, twista, charlstona i tango argentyńskie. Co do Cock And Ball Torture to jest to wymarzony wręcz soundtrack do tradycyjnej wiejskiej pogoni za świnią która w niedługim czasie wyląduje na dożynkowym stole. Kawałka 'Heterosexual Testostero Copressor' używano też na hiszpańskiej corridzie, ale tylko wkurwiała torreadorów.


BAL-SAGOTH
Najlepiej sprawdzi się na ogniskach i popijawach bractw rycerskich oraz kółkach łowieckich. Polecałbym jednak zamknąć buzdygany/fuzje w samochodach, bo nieraz czytało się w gazetach o burdach wywołanych epickim rozmachem twórczości B-S. Jak nietrudno się domyślić, dietetycy polecają pierwsze płyty Bal-Sagoth (znaczy te, których da się jeszcze jakoś słuchać) do dziczyzny oraz padliny (sarny potrącone przez samochody, jeże, mniejsze ptaki).




VOLBEAT
Jak wiadomo, nie każda impreza przebiega po myśli organizatorów. Szczególnie kiedy osoby z towarzystwa za cel stawiają sobie najebanie się na smuta. Niezręczna cisza? Nic tak nie rozładuje atmosfery jak 'Guitar Gangsters & Cadillac Blood'. Działanie potwierdzone na zwierzętach. Dziewczyna, która nie zwracała na Ciebie uwagi, po wysłuchaniu paru nutek od Wolbitu od razu będzie miała na Ciebie chętkę! Uwaga - działa też na mężczyzn. Uwaga 2 - wzmaga apetyt na knedle i pyry z grochem.




SIGH
Japoński przedstawiciel orkiestralnego black metalu na pewno jest w stanie osłodzić niejeden wieczór w plenerze. Wyostrza on swoją twórczością (szczególnie z dwóch ostatnich albumów) smak żeberek, jagnięciny, jaj w majonezie i musztardy (mówi się też o przypadkach dosmaczania sosu tatarskiego). Idealny jest więc do większych przyjęć grillopodobnych ze względu na epickość i 'jarmarcznosć' klawiszy. W niektórych przypadkach działanie muzyki Sigh przypomina The Meads of Asphodel a nawet Cock and Ball Torture ("Instant Onanizer' tego drugiego)

CORVUS CORAX
Corvus Corax, jako przedstawiciel bitewnego, epickiego folku na pewno uprzyjemni towarzystwu wpierdalanie wielu kiełbasek i karkóweczek. Twórczość CC jest również znakomita do stwarzania pozorów posiadania umiejętności tańczenia, więc po paru kielichach można nakręcić kilka ciekawych filmików w celu późniejszego sabotowania niewygodnych osób. Najlepsze menu do medievalnego wydźwięku dzieł CC do faszerowany indor, pasztet z zająca i bliny z sosem pieczarkowym.




TANKARD
Jeżeli stawiamy na mocno alkoholową imprezę, na podkład muzyczny nie ma nic lepszego od klasycznych kawałków Tankard. Ułatwiają one przyswajanie alkoholu w organizmie, dzięki czemu tzw. Womiting Sportowy zostanie ograniczony do minimum. Co ciekawe i paradoksalne, muzyka niemieckich thrashowców nadaje się również do okiełznania przesadnego pragnienia imprezowiczów - w tym celu należy uraczyć ich kawałkiem 'Stay Thirsty' z ostatniego albumu (ale na miłość jezusową, za żadne skarby nie pokazywać im TEGO teledysku!).


Motörhead/AC\DC
Jeśli większość towarzystwa jest wtajemniczona w gust gospodarza nie ma nic lepszego od dwóch klasycznych składów - Motörhead i AC\DC. Rock'n'Rollowa energia i dosadna bezpretensjonalność twórczości obu składów to nie tylko świetny background do pęta tłustej kiełbachy i wiadra piwska ale też do czegoś dla duszy. Podobna muzyka często słyszana jest na wieczerzach w stanicach harcerskich jak i w kombajnowych wzmacniaczach podczas żniw. Podobny efekt daje np. GWAR.


HALWAY TO GONE/HANK WILLIAMS III/FIVE HORSE JOHNSON/THE BAKERTON GROUP, itp.
Jeśli plenerowa impreza odbywa się na wsi, to nie wypada wręcz nie uraczyć gości jakimś przepełnionym wsiurskim, teksańskim klimatem stoner rockiem/bluesem/country (a najlepiej mieszanką tych trzech gatunków). Takie granie w sposób bardziej niż zadowalający poprawia smak wołowiny i zupy z podrobów dodając im wiejskiego posmaku świeżości i wyjebania (podobną praktykę stosuje się w fabrykach gumy Winterfresh ale z marnym skutkiem). Poza tym przy skocznym country można świetnie udawać znajomość tańca i baunsować unisono z banjo.



CRADLE OF FILTH
Twórczość tej kapeli lepiej niż cokolwiek innego poprawia perystaltykę jelit po obfitym spożyciu produktów mięsnych, dlatego słuchanie albumów CoF jest przez specjalistów polecane jako niezawodny środek na sraczkę.




I to by było na tyle, oczywiście nieopisanych zostało jeszcze sporo kapel których muzyka może pomóc w rozkręceniu/przystopowaniu/zabiciu grilla, więc niniejsza listę należy traktować jako przekrojową. Dobrze będzie (ba, nawet zalecanym jest) urozmaicić ową playlistę o kawałki zgodne z własnymi upodobaniami a także z ogólnymi gustami gości. Dzięki temu każde wydarzenie na świeżym powietrzu będzie z pewnością niezapomniane.

Jakie inne kapele polecicie do uciechy z kiełbalona i browara?

1 komentarz: